W dniach 13-16.09.2018 odbył się Annual Ariel Rally 2018. Jest to coroczny, międzynarodowy rajd poświęcony marce motocykli Ariel. Tym razem organizowany był przez holenderski klub Ariela, a baza znajdowała się na kempingu Zeeburg w Amsterdamie.
Impreza ta odbywa się od wielu lat, ma charakter międzynarodowy, tak też było tym razem. Poza gospodarzami pojawiły się ekipy z Anglii, Szkocji, Walii, Danii, Finlandii, Norwegii, Niemiec, Włoch, Czech, Słowacji oraz skromny dwuosobowy zespół z Polski: Marcin H. (New Imperial Blue Prince z 1930) oraz ja, Piotr (Ariel Red Hunter 500 z 1938).
W rajdzie brało udział około 200 osób na 150 motocyklach Ariel, od tych najstarszych (1914) po ostatnie lata produkcji (koniec lat 50tych), we wszystkich możliwych konfiguracjach silnikowych: single- dolne, górne, slopery; v-twiny, twiny rzędowe, czterocylindrowe ohc i sv. Pojawiło się też kilka "rodzynków" innych angielskich marek, jak wspomniany New Imperial Marcina, Vincent, B.S.A., Rudge, czy Norton.
Pierwszy dzień rajdu to wycieczka łodziami po kanałach przecinających cały Amsterdam, a później zwiedzanie najciekawszych zakątków miasta - pięknego i interesującego, z ciekawą przeszłością. Wiele wspaniałych zabytków, komunikacja wodna oraz rowery, niespotykana nigdzie indziej ilość rowerów.
Dzień drugi to około 140 km rajd motocyklowy wiodący wzdłuż linii obronnej dookoła Amsterdamu oraz zwiedzanie muzeum lotnictwa z czasów II wojny światowej. Interesująca była też wizyta u producenta drewnianych chodaków, jednego z symboli Holandii. Bardzo ciekawa trasa i zupełnie inne krajobrazy niż u nas. Płasko, płasko i płasko... I wszędzie kanały.
Trzeci dzień to krótka wycieczka motocyklowa do centrum Amsterdamu oraz wizyta u jednego z organizatorów, oglądanie motocykli i doskonale wyposażonego warsztatu. Znaleźliśmy też chwilę na krótki postój przy pięknym zamku Muiden. Całodzienny przebieg 110 km.
Dodatkową atrakcją zlotu stanowiła część artystyczna, zarówno w piątek, jak i w sobotę - dwa różne spojrzenia na muzykę, obydwa bardzo interesujące. Pierwszego wieczoru wystąpiła "uliczna" orkiestra dęta, drugiego 18 osobowy big band wykonujący standardy z lat 50 i 60, piękna podróż w czasie.
Wspaniałe towarzystwo przyjaciół z wielu krajów Europy, ciekawe trasy, zupełnie inne niż u nas krajobrazy. Bardzo dobre jedzenie i organizacja. A dla mnie osobiście rzadko spotykana możliwość "podejrzenia i dopytania" o różne niuanse motocykli marki Ariel, która u nas w Polsce wciąż jest jeszcze niezbyt dobrze znana. Będziemy wspominać ten rajd z przyjemnością!
Tekst Piotr
Zdjęcia MH